Podziwiano go i nienawidzono, krytykowano i chwalono, chociażby za niedawną decyzję o wypłacanie pensji „tak jakby nadal pracowali” pracownikom kasyna Sands, mimo zamknięcia z powodu pandemii. Uważany był za hojnego pracodawcę, który dobrze traktował swoją kasynową ekipę. Bez względu na wszystko była to postać nietuzinkowa, która zmieniła oblicze Las Vegas i branży kasyn naziemnych. Zapracował na miano potentata i tytana. Pokonał go rak, dlatego w wieku 87 lat odszedł Sheldon Adelson, Prezes i Dyrektor generalny Las Vegas Sands Corp oraz najbogatszy operator kasyn na świecie.
Innowacyjne spojrzenie
Początki Adelsona w Las Vegas sięgają 1989 roku, kiedy kupił nijaki Sands Hotel i założył Las Vegas Sands. Tutaj rozpoczął swoje pionierskie inicjatywy, aby kasyno połączyć z udogodnieniami niezwiązanymi z grą, tworząc model zintegrowanego kurortu. Dzięki temu przyciągnął gości konferencji i wydarzeń (MICE) do odwiedzenia i zagrania w kasynie. Receptą na sukces w wydaniu Sheldona Adelsona było proste stwierdzenie: „Po prostu rób rzeczy inaczej. Po prostu rób rzeczy w życiu tak, jak nie robią tego inni ludzie. Zmień status quo. A wtedy odniesiesz sukces”. Jego działania biznesowe wychodziły poza Stany Zjednoczone, do Singapuru i Makau. Szczególnie ten ostatni rynek umocnił pozycję Adelsona jako odważnego wizjonera.
Niewyczerpana energia
Co ciekawe, kiedy rozpoczął swoja przygodę z rynkiem kasynową nie był już taki młody. Właściwie pomysł na nowy biznes rozwinął, bo nie w głowie mu była wcześniejsza emerytura. Swoją pierwszą fortunę zbił na branży komputerowej. W 1995 roku, gdy miał 62 lata sprzedał swoją firmę Comdex za 500 mln dolarów. Do budowy największego hotelu z kasynem w weneckim stylu na Vegas Strip zainspirowała go wycieczka z żoną do Wenecji. Twierdził, że pieniądze i chęć bycia bogatym nigdy nie były jego motywacją. Powiedział kiedyś: „To, co mnie naprawdę zmotywowało, to próba osiągnięcia czegoś”.